piątek, 10 lipca 2015

Ludwikowskich miłostek ciąg dalszy


Jak już wspominałam wcześniej, ludwik mi wpadł w oko na dłuższą chwilę, ale nie zamierzam zmieniać swojego domu w pachnące kulkami na mole muzeum, nie nie... aż tak mnie to nie kręci, za to parę bądź parę naście fajnych rzeczy mniejszych i większych w klimacie się zapewne pojawi. I właśnie teraz pojawił się stolik, ława czy jak to to nazwać. Stolik ten czekał na mnie, a ja na niego, bowiem wypatrzyłam go już jakiś czas temu i tylko czekałam na okazję (czyt. przypływ nadprogramowej gotówki) jednocześnie obserwując czy nikt się koło niego za długo nie kręci... i tak się doczekaliśmy, kupiłam, przyjechał i jest- mój ludwik nr 2 :)






 Jest piękny, mega dekoracyjny, ale ma jeden feler- musi mieć szybę. Obecny jej brak jest mi wybitnie na rękę, bo szyby na stołach nie są w kręgu mojego zainteresowania, ale tutaj chyba nie ma wyjścia: rafia obciążenia filiżanek, świeczników czy też wazonów nie wytrzyma, jednocześnie tylko szyba może wyeksponować ten dekor pośrodku stołu. I nie da się ukryć, ale rafia z dekorem przypomina babciną dzierganą serwetkę, a i nawet takie wynalazki nieraz pod szybą się znajdowały. Czemu więc nie znalazłam sobie stolika który nie ma szyby, bo przecież takie były... a no były, były zwykłe proste blaty, bez ozdób, ale wyglądały jakby pochodziły z dwóch różnych stołów... były też blaty ze wzorem w tzw. szachownicę, przypominające nieco parkiet na podłodze... ale wszystkie, absolutnie wszystkie były lakierowane na wysoki połysk, a to już jest dla mnie nie do przyjęcia. Mój stolik pośród tej reszty wygląda jakby był matowy wręcz, i tylko ta nieszczęsna szyba... nie spieszę się z jej zamawiam, cieszę oko tym co mam, a nuż jakiś pomysł się pojawi, jak mieć rafię z dekorem i nie mieć szyby jednocześnie, a może coś pod spód zmajstrować??? 











Przy okazji zapozowały moje nowe świeczniki, no może i nie takie nowe, ale dopiero teraz mają swój pierwszy raz... ;)







Jak widzicie zapewne, pierwszy raz pojawiła się inna cześć pokoju pełniącego funkcję salonu, sypialni i biura w jednym, a wynika to z tego że nie ma co pokazywać, stoją tu bowiem meble pamiętające epokę, której ja wcale pamiętać nie chcę ;) jak już gdzieś kiedyś pisałam, wolę starsze (meble oczywiście :D)... pojawią się i te nieznane dotąd kąty, kiedy przyjdzie na nie czas.

I tak mi tu ludwiczek wdzięcznie pozował aż nam „sesja” pojechała swoją drogą.... :D







 Zdjęcia robione nadal marnym aparatem w telefonie komórkowym, nieco poprawione w programie graficznym, ale widać to nie to :/

Podrawiam
July

6 komentarzy:

  1. Cudny stoliczek :))) I love Ludwiczek!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny stoliczek. Ale mnie też wizja z szybą by nie zachwycała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie mam pomysłu co zamiast niej i tak stoi- piękny, ale niewiele na nim można postawić ;)

      Usuń
  3. Jest zbyt piękny na samo stanie, więc jeśli nie masz szyby, to nie ociągaj się :)) chyba, że wymyśliłaś coś innego?? Serdeczności, ania :))

    OdpowiedzUsuń