poniedziałek, 27 lipca 2015

potomkowo


Zmieniamy i zmieniamy, nadal nie jest to efekt finalny a już nam się marzy nieco inna stylistyka, póki co nadal jest szaro, biało i różowo (malinowo) i tak jeszcze przez chwilę pobędzie:



strasznie podoba mi się ta figurka, Zuźka mówi, że to my dwie :)
A z nowości w jej pokoju:




fantastyczna filiżanka czy raczej kubek, nie wiem skąd pochodzi (kupiłam na którymś z internetowych bazarków), ale wygląda naprawdę stylowo. Nie nadaje się po użytku (obszczerbione ranty), za to idealnie spełnia rolę niewielkiego wazoniku czy, tak jak tutaj, doniczki.
 Kolejne przybyły prawdziwe doniczki i musiałby być w odpowiednich kolorach :)








zakupione zostały w empiku za 12zł za sztukę, żałowałam bardzo, że nie było większych, bo moje rośliny w te doniczki się nie mieszczą, a podobają mi się bardzo... 
i najnowsza zdobycz (kosztowała mnie dokładnie 49,99zł)




ostatnie zdjęcia pokazują dokładnie kierunek w którym pójdą kolejne zmiany :)
Pozdrawiam
July

piątek, 10 lipca 2015

Ludwikowskich miłostek ciąg dalszy


Jak już wspominałam wcześniej, ludwik mi wpadł w oko na dłuższą chwilę, ale nie zamierzam zmieniać swojego domu w pachnące kulkami na mole muzeum, nie nie... aż tak mnie to nie kręci, za to parę bądź parę naście fajnych rzeczy mniejszych i większych w klimacie się zapewne pojawi. I właśnie teraz pojawił się stolik, ława czy jak to to nazwać. Stolik ten czekał na mnie, a ja na niego, bowiem wypatrzyłam go już jakiś czas temu i tylko czekałam na okazję (czyt. przypływ nadprogramowej gotówki) jednocześnie obserwując czy nikt się koło niego za długo nie kręci... i tak się doczekaliśmy, kupiłam, przyjechał i jest- mój ludwik nr 2 :)






 Jest piękny, mega dekoracyjny, ale ma jeden feler- musi mieć szybę. Obecny jej brak jest mi wybitnie na rękę, bo szyby na stołach nie są w kręgu mojego zainteresowania, ale tutaj chyba nie ma wyjścia: rafia obciążenia filiżanek, świeczników czy też wazonów nie wytrzyma, jednocześnie tylko szyba może wyeksponować ten dekor pośrodku stołu. I nie da się ukryć, ale rafia z dekorem przypomina babciną dzierganą serwetkę, a i nawet takie wynalazki nieraz pod szybą się znajdowały. Czemu więc nie znalazłam sobie stolika który nie ma szyby, bo przecież takie były... a no były, były zwykłe proste blaty, bez ozdób, ale wyglądały jakby pochodziły z dwóch różnych stołów... były też blaty ze wzorem w tzw. szachownicę, przypominające nieco parkiet na podłodze... ale wszystkie, absolutnie wszystkie były lakierowane na wysoki połysk, a to już jest dla mnie nie do przyjęcia. Mój stolik pośród tej reszty wygląda jakby był matowy wręcz, i tylko ta nieszczęsna szyba... nie spieszę się z jej zamawiam, cieszę oko tym co mam, a nuż jakiś pomysł się pojawi, jak mieć rafię z dekorem i nie mieć szyby jednocześnie, a może coś pod spód zmajstrować??? 











Przy okazji zapozowały moje nowe świeczniki, no może i nie takie nowe, ale dopiero teraz mają swój pierwszy raz... ;)







Jak widzicie zapewne, pierwszy raz pojawiła się inna cześć pokoju pełniącego funkcję salonu, sypialni i biura w jednym, a wynika to z tego że nie ma co pokazywać, stoją tu bowiem meble pamiętające epokę, której ja wcale pamiętać nie chcę ;) jak już gdzieś kiedyś pisałam, wolę starsze (meble oczywiście :D)... pojawią się i te nieznane dotąd kąty, kiedy przyjdzie na nie czas.

I tak mi tu ludwiczek wdzięcznie pozował aż nam „sesja” pojechała swoją drogą.... :D







 Zdjęcia robione nadal marnym aparatem w telefonie komórkowym, nieco poprawione w programie graficznym, ale widać to nie to :/

Podrawiam
July

czwartek, 9 lipca 2015

Z cyklu: robimy przetwory


Kucharz ze mnie raczej marny, nie lubię gotować po prostu... nie lubię bo i nie umiem, nie miał mnie kto nauczyć... moja mama gotuje, ale od lat te same potrawy, wielu rzeczy spróbowałam dopiero będąc dorosłą osobą, gdzieś u znajomych, czy teściów... u nas nie było jakiegoś takiego kultu gotowania, celebrowania, w kuchni była mama która wiecznie narzekała, że nikt jej nie pomaga, a jak już ktoś chciał, to „idź mi stąd, bo przeszkadzasz” :D babcia jedna za granicą, gotowała po amerykańsku czyli z proszku, babcia druga gotowała bo musiała... tak naprawdę moja tęsknota za tą sielskością, wiejskością wynika chyba z tego, że tego nie miałam... nie pamiętam z dzieciństwa zapachu świeżo upieczonego chleba czy ciasta z rabarbarem w babcinej kuchni czy też słoiczków z przetworami... właściwie to wieś mam teraz, wprawdzie bez drewnianego domku i ogródka z białym płotkiem, ale jednak... jak tylko przychodzą wakacje i mam odrobinę wolnego, zamieniam się w taką mamo-babcię i smażę konfitury, robię ogórki małosolne czy kompoty, przynoszę z bazarku całe naręcza świeżych warzyw i coś tam kombinuję ;) bo to co lubię najbardziej robić w kuchni to przetwory, zarówno owocowe, jak i warzywne, uwielbiam zapełniać spiżarnię... no dobra moją namiastkę spiżarni... zapełniać, a potem zimą wyjmować, konsumować, wspominać i tęsknić za latem :)








 Przepisy na przetwory pochodzą z internetu:

moje fotki oczywiście wykonane nadal marnym aparatem w telefonie :/

Domowa konfitura z truskawek
- 1 kg truskawek, 80 dag cukru, 2 laski wanilii, sok z jednaj cytryny.
Truskawki wkładamy na sito i dokładnie płuczemy pod bieżącą wodą. Dobrze osączamy a gdy już są suche, usuwamy z nich szypułki.
Większe owoce pokrój na połówki a następnie wszystkie truskawki umieść w rondlu, zasyp cukrem i odstaw na całą noc, aby puściły sok.
Następnego dnia truskawki zagotuj, dodaj sok z cytryny. Odstaw na 12 godzin. Następnego dnia odlej sok i gotuj go na małym ogniu ok. 40 minut.
Do soku dodaj truskawki oraz laski wanilii. Gotuj jeszcze 10 minut. Konfiturę przełóż do wyparzonych słoików. Szczelnie zakręć. Pozostaw do ostygnięcia.
 http://jaga-babciaradzico.blogspot.com/2012/06/domowa-konfitura-z-truskawek.html



 
Szampan z kwiatów bzu czarnego

  • 5 dużych baldachów kwiatów czarnego bzu
  • 0,5 kg cukru
  • 1 cytryna
  • 5 litrów wody

Baldachy kwiatów włożyłam do dużego garnka, dorzuciłam pokrojoną w plastry pomarańczę (cytryn akurat nie miałam), dosypałam cukier i zalałam wodą mineralną. Garnek przykryłam pokrywką i zostawiłam na 8 dni w chłodnym miejscu. Po tym czasie napój należy przecedzić i raczyć się nim, schłodzonym w upalne dni. Dlaczego szampan? Powstały napój jest lekko gazowany, a barwą i smakiem mocno przypomina prawdziwy szampan, chociaż nie zawiera alkoholu. Doskonały na lato! Napój przechowujemy szczelnie zakręcony aby nie uleciał gaz w lodówce. Można go także zamrozić. Bardzo ważne jest, aby baldachy zbierać w pełni kwitnienia z miejsc słonecznych i nie narażonych na duże zanieczyszczenie powietrza. Na płatkach kwiatów bytują komórki dzikich drożdży, które przeprowadzą fermentację naszego szampana. Jeśli będzie ich dużo, wyjdzie nam najpyszniejszy napój pod słońcem! 
 http://bez-ogrodek-blog.blogspot.com/2013/05/kwiaty-czarnego-bzu-na-5-sposobow.html

przepisu na ogórki małosolne nie wrzucam, bo przecież każdy jakiś zna ;)



przetworowo pozdrawiam
July