czwartek, 30 kwietnia 2015

moja bajka

Nie lubię nowoczesności, pustych przestrzeni, szkła, chromu, krzykliwych kolorów, nie lubię... no może nie lubię to jednak za dużo powiedziane... po prostu źle się czuję w takich miejscach... czuję się nie na miejscu... nie w swojej bajce... 
Nie będę może opisywała czego nie lubię, bo to mało ciekawe ;) 
Lubię za to drewno, surowe, stare, ale i lakierowane i matowe, drewno pod każdą postacią... 
lubię miedź, mosiądz, oprawione w nie szkło, lustra... 
lubię szkło, kryształ ale właściwie najchętniej w postaci kieliszków do wina/wody...
lubię szlachetne tkaniny, wytłaczane wzory, kolory ziemi, brąz, beż, bordo... 
lubię stare meble, antyki, rzeźbione fronty szafek, ludwikowskie powyginane nóżki... 
lubię, ale mnie nie stać. 
Tak wiem, to co opisałam kojarzy się z dworem, arystokracją, bogactwem... ale nie, nie aspiruję do arystokracji, po prostu podoba mi się to. Z tym, że jednocześnie we wnętrzu tak bogato zdobionym, niczym z muzeum, też nie czułabym się komfortowo, no to też jednak nie jest moja bajka, ja to raczej z mieszczaństwa niż z dworu ;) Niemniej jednak, lubię, podoba mi się to, a i Połówek mój się cieszy, bowiem On to już zupełnie w historii zatracony i najchętniej szpady by na ścianach wieszał i portrety przodków w złotych ramach. 
Tak czy inaczej, nie mogąc mieć tych wszystkich, pięknych i drogich przedmiotów (a i skromny metraż na to nie pozwala) stałam się nałogowym szperaczem internetowym, szukającym namiastek chociaż dawnej, dworskiej świetności... Tym sposobem stałam się posiadaczką paru fajnych, czasem stylizowanych, czasem wątpliwej jakości i nie zawsze aż tak starych przedmiotów, które jednak urokiem swym mnie urzekły i nie pozwoliły przejść dalej... 
Po tym przydługim i może zbyt chaotycznym wstępie, przejdźmy do części fotograficznej, która z pewnością więcej wyjaśni :)
 























Wypatrzyłam już kolejne skarby, tym razem bardziej zbliżone epokowo, kosztowniejsze zresztą też, dlatego czekają na realizację... 
Pozdrawiam 
July :)

czwartek, 16 kwietnia 2015

roślinki

Mam przy domu (bloku) taki mały ogródek działkowy, do którego sobie tęsknie wzdycham już od roku, bo ani to to nieogrodzone, ani nie wygrabione, niby nasze ale ciągle jakoś z niego nie korzystamy, bo... ciągle coś. A to czasu nie ma, a to pieniędzy itd itp. No ale ileż można tak patrzeć i wzdychać, skoro jest na wyciągnięcie ręki. Trzeba się zmotywować i wziąć za robotę. 










Jak widać na zdjęciach, działka przedstawia obraz nędzy i rozpaczy... przed nami ogrom roboty, a plany mam ambitne... zobaczymy co z tego uda mi się w ogóle zrealizować ;)
Póki co jakiś miesiąc temu wysiałam pierwsze warzywa... no nie, może warzywa to za dużo powiedziane... posiałam jakieś roślinki, bo co z nich będzie to się dopiero okaże.
Tak sobie w warunkach domowych dotąd rosły








Niestety popełniłam parę błędów i w tych małych kubkach po serkach dla moich roślinek zrobiło się zbyt ciasno...







Po rozsadzeniu część z nich niestety mocno ucierpiała, najlepiej (póki co) dają sobie radę pomidory (a o nie obawiam się najbardziej)



Na dzień dzisiejszy mój "warzywnik okienny" wygląda tak:







Zobaczymy jak się to wszystko przyjmie, jak przyjdzie czas na przesadzanie do ogródka :\