czwartek, 26 maja 2016

dzień matki

Najlepsze życzenia
dla Was drogie mamy i dla siebie samej... a co ;)

dziecko nr 1- 10 lat temu

 to samo dziecko nr 1- 10 lat później

i dziecko nr 2- w połowie ciąży :)
 pozdrawiam 
July :)

niedziela, 22 maja 2016

kocham wieś





Kocham wieś...tą ze wspomnień z dzieciństwa, z wakacji u babci... kocham wspomnienie tej beztroski, pędzenia z rana w piżamach do strumyka (kto by pomyślał w mieście, w wielkim blokowisku o wyjściu z domu w piżamie :D), biegania po łąkach i wpadania sandałem w krowie łajno... wchodzenia na drzewa i spadania z nich wprost na podłączonego pod prąd „pastucha”..., czy wreszcie kąpania się na dworze w wielkiej balii... nawet wspomnienie korzystania z wychodka wywołuje uśmiech na twarzy...
najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa to te kiedy z innymi wiejskimi dziećmi kąpało się w błotnistych jeziorkach w których wcześniej siedziały krowy... jadło się jabłka prosto z drzewa dziko rosnącego (kto by tam o ich myciu myślał) czy piło lodowatą wodę prosto ze studni... każdy z nas wpadał do domu brudny jak święta ziemia, na jednej nodze dosłownie i nieraz tą brudną łapą łapał kawał chleba, kawał kiełbasy i ogóra i leciał dalej... pamiętam do dziś smak prawdziwej, wiejskiej, świeżo uwędzonej, jeszcze ciepłej kiełbasy- smakowała jak najwyborniejszy rarytas...






kocham wieś... tą o której mogę przeczyć np. w „Nad Niemnem” i przenieść się w wyobraźni do tych „...pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych....” (to akurat Pan Tadeusz ;)) te opisy naturalnie pięknej, nieskazitelnej przyrody, pól, łąk... nawet tych ciężko pracujących każdego dnia ludzi... zatracam się w opisach zwykłego dnia codziennego, w tej prostocie życia, takiej zwykłej a tak już odległej... np. uprawie własnych warzyw, robieniu zapasów na zimę... nie znam nikogo (poza moją mamą, mną samą i koleżankami blogerkami) kto by w dzisiejszych czasach robił przetwory, weki... a to przecież jest tak fantastyczne zajęcie, osobiście uwielbiam robić przetwory...






kocham wieś w której mieszkam, choć nie jest typowa... moja wieś w której zamieszkałam 5 lat temu jest miejscem w którym wychował się mój Luby. Jest to dawny pegier z częściowo zagospodarowanymi terenami zielonymi, tzn. stoi tu dokładnie 5 bloków (takich kwadratowych pudełek) a każdy z mieszkańców na do dyspozycji własny ogródek, reszta to łąki i pola uprawne oraz jeziora. Moja córka nazywa naszą miejscowość wsiomiastem :) Bo trochę tak jest, z jednej strony mamy prawdziwie wiejską dziką zieleń, z drugiej bloki przy których nieraz toczy się życie (zupełnie jak śląskie familoki). To co kocham tu najbardziej to to, że późną wiosną i latem budzi mnie prawdziwie świeże powietrze i śpiew ptaków... najcudowniejsze uczucie jakie można sobie wyobrazić to przeciąganie się w pościeli kiedy twarz utula Ci delikatny powiew czystego, świeżego powietrza... wtedy żadna pora nie jest zbyt wczesna aby wstać... co więcej, wstajesz tak wcześnie jak nigdy dotąd :D
kocham tą wieś choć nie jest moim miejscem rodzinnym, ale jest i będzie dla moich dzieci... kiedyś wybuduję tu dom i będę prowadzić proste, zgodne z naturą życie... i będąc już staruszką chciałabym aby kiedyś moje wnuki miały takie wspomnienia z dzieciństwa jak ja...jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że nie zawsze tak będzie, ludzie coraz chętniej i liczniej uciekają z miast i układają sobie życie poza nimi... prędzej czy później i tutaj pojawią się nowi „osiedleńcy” i znikną pola i łąki
zielone...







o mojej wsi (tak ją nazywam, bo czuję że wreszcie znalazłam swoje miejsce na ziemi) i domu w którym wychował się mój Luby napisano książkę. Jestem właśnie w trakcie czytania jej i już ją uwielbiam... za opisy... przyrody i całego obejścia dworku o którym mowa (ten dom był kiedyś domem autorki książki). Wspaniałe jest to, że miejsce w którym żyję mogę w wyobraźni zobaczyć sprzed prawie 100 lat. Cudowne jest to, że do teraz stoją niektóre drzewa... smutne jest też to, że autorka nie odzyskała swojej ojcowizny i wszystko co opisuje wyraża niesamowitą tęsknotę za „tym rajem utraconym”... ta tęsknota zresztą się udziela... i nie ma się czemu dziwić, trudno rozstać się z czymś co się kocha i jeszcze trudniej pogodzić się z tą stratą na zawsze... 


mam nadzieję, że Wy macie takie miejsce na ziemi o którym możecie powiedzieć, że jest Wasze, że tam jest Wasz dom i Wasze serce, i że nigdzie nie jest tak dobrze jak w domu :)
Pozdrawiam
July