wtorek, 28 października 2014

od kuchni

Kilka fotek z mojego domu...
zacznę... od kuchni :)
na pierwszym planie suszą się zioła, tu mięta i rozmaryn
poszukiwana od dawna podkładka pod książkę kucharską... było wiele, ale drogie.
W końcu przypadkiem trafiłam na tą :) zakupiona na allegro za ok. 50 zł
ręcznik papierowy, który nie miał swojego miejsca doprowadzał mnie do szału...
w końcu ma- kuty wieszak za całe 20 zł :)
jeśli kawa, to tylko w ziarenkach... co za zapach :)

lubię jak wszystko do siebie pasuje i zna swoje miejsce
moja armia pomocników :)

poniedziałek, 20 października 2014

Nowe życie

Wreszcie mam! Moje 4 kąty. Niby własne, ale nie do końca... niby na wsi, ale w bloku... całkiem spore, ale trochę małe ;-) Można by tak mnożyć wszystkie plusy i minusy, lecz fakt jest jeden- mam mieszkanie i prawie niczym nie ograniczone pole do popisu. I będę się popisywać :D
Na wstępie z żalem muszę przyznać, że brak jest fotek "przed", a "przed" było naprawdę straszne. Mieszkanie odziedziczyliśmy po kimś, wcześniejsi lokatorzy zostawili zatem po sobie "specyficznego" ducha, któremu trzeba było podziękować i poprosić o opuszczenie lokalu. Nie bardzo chciał ;)
W każdym razie ściany w "salonie" i przedpokoju pokrywało kilka warstw tapet, natomiast odkryty pod wykładzinami parkiet malowany wcześniej na kilka warstw różnych kolorów farby olejnej. Ohyda! Niby rozumiem, że kiedyś nie było możliwości, nie było materiałów czy czegokolwiek innego co pozwoliłoby odrestaurować zniszczone drewno, ale się z tym nie godzę. Drewno ma być drewniane (oczywiście mówię o drewnie, nie płytach pilśniowych, sklejkach itp), zaimpregnowane ewentualnie pobielone, ale drewniane! ... Tak więc wchodzę do mieszkania rodem z PRL i widzę, że stoi przede mną nie lada wyzwanie. Po pracy pakowaliśmy się do samochodu i do roboty: zrywanie tapet, moczenie ścian żeby odkleić pozostałości po tapetach, skrobanie, drapanie, opadające z wysiłku ręce, aż w końcu odkryliśmy nagie ściany... i koszmar oczom naszym się ukazał. Ścianę zewnętrzną na całej szerokości zdobiła gruba bruzda, gigantyczne pęknięcie w tynku, (takież samo na suficie ) a także niezwykle efektowny grzyb :| Ogólnie rzecz ujmując górna część ściany wraz z przyległą do niej częścią sufitu tworzyła swoisty daszek, który wyglądał jakby lada chwila miał runąć, dolna natomiast stanowiła plantację grzyba.


Kto miał kiedyś to cholerstwo w domu ten wie czym to pachnie, cała batalia czyszczenia, zdrapywania, potem gruntowania, malowania i ściana została została doprowadzona do stanu, powiedzmy poprawnego. Na chwilę obecną, a minęło już parę miesięcy, nic się w wyglądzie owej ściany nie zmieniło, no ale jesienne deszcze i zimowe śniegi jeszcze przed nami, a na takież niespodzianki jest ona od zewnątrz narażona, no ale poczekamy zobaczymy. Wracając do pozostałych prac, trzeba było odzyskać podłogę. I tu nie obyło się bez cyklinowania. A że należę do ludzi, którzy wszystko lubią robić sami, maszynę do cyklinowania wypożyczyliśmy, ostatkiem sił wtargaliśmy do mieszkania (waży to to z tonę chyba, albo i dwie) i wykorzystaliśmy. Jakaż nagroda za te tygodnie ciężkiej roboty- spod obrzydliwej olejnej ukazała nam się cudnej urody sosnowa klepka :) Aż żal był ją impregnować. No ale jasna podłoga zupełnie nie pasowała do moich planów wnętrzarskich, a i impregnat już został zakupiony... Teraz trochę żałuję, że u Młodej nie zostawiliśmy tech pięknych, naturalnych, jasnych desek. No ale może kiedyś, przy okazji jakiegoś kolejnego remontu ;) 
Jak już wspomniałam powyżej nic nie zostało udokumentowane, dlatego też posiłkuję się fotkami z internetu coby nieco przybliżyć temat ;)

wtorek, 14 października 2014

Sielskie Życie

Będąc wierną fanką magazynów wnętrzarskich, nigdy nie przechodzą z obojętnością obok tychże. Nawet jeśli wykupiłam cały asortyment na dany miesiąc i tak zawsze szperam, zaglądam czy aby czegoś nie przeoczyłam. I tak się jakoś złożyło, że wpadł w moje ręce zupełnie nowy nabytek, a mianowicie magazyn "Sielskie Życie". Jako że od lat marzę o własnym kawałku ziemi, na którym stanęła by własna chatka, a tuż obok własne ziółka, warzywka i owocki, a ja w fartuszku z kwieciem w ręce hasałabym sobie po łące, wśród motylków kolorowych i pszczółek miododajnych... ahhh... ale się rozmarzyłam :d Wracając do tematu, jako że takież właśnie sielskie życie mi się marzy, to się po prostu, najzwyczajniej w świecie, jak małolata... zakochałam <3 Tym samym zdradziłam inne magazyny dla Sielskiego Życia właśnie. Najzwyczajniej w świecie odpływam, przenoszę w zupełnie inny świat, z dala od zgiełku, spalin, korków itp. Zupełnie jak lata temu czytając "Nad Niemnem"... chyba już znalazłam lekturę na jesienne wieczory :)
magazyn "pozuje" tu z tradycyjnymi kulinarnymi wyrobami, takimi jak przetwory czy nalewki

środa, 8 października 2014

Wspomnienie lata



W moich stronach póki co możemy cieszyć się piękną, ciepłą jesienią- temperatura nieraz sięga 20 stopni, więc... :)
Jako że nasze mieszkanie jest mocno nasłonecznione (okna pokoju szumnie zwanego salonem wychodzą na południowy- zachód), mam słońce w pokoju przez cały dzień i ostatnimi czasy całymi dniami otwarte okno.

No ale wygląda na to, że do dziś. Odkąd sięgam pamięcią
zawsze dopadało mnie jakieś choróbsko na zmianę pogody, najgorsze przy przejściu z zimy na wiosnę... wszyscy wokół ściągają grube swetry, szaliki, a ja w pierwszych cudnych promieniach wiosennego słońca choruję :( I jak widać prognoza mojego organizmu znowu się sprawdza, bowiem wczoraj leżałam z gorączką 38 stopniową, a dziś rano ze zdziwieniem odkryliśmy, że zaczął się sezon grzewczy :D no i słońce też do nas nie zagląda :| 
No cóż, taka kolej rzeczy.
a takie coś zmajstrowałam po powrocie z lasu

z którego przyniosłam również takie cuda
które częściowo zostały poddane obróbce termicznej...
by razem z innymi skarbami natury znaleźć się w słoikach




czwartek, 2 października 2014

Początek


... po wielu próbach... napisanych i skasowanych postach... kolejnych nieśmiałych podchodach... podejmuję wyzwanie jeszcze raz ;)
Zatem witajcie w treasures of home :)