niedziela, 30 listopada 2014

Przygotowujemy się do zimy

Tak, tak właśnie miał nazywać się ten post parę tygodni temu... ale moja doba jest zdecydowanie za krótka :( Albo trzeba się jakoś przeorganizować czy coś. W każdym razie u mnie zima właściwie już przyszła,        w sensie temperaturowym, a i świąteczny nastrój w domu już powoli zaczyna się uwidaczniać. I powiem szczerze, że jakoś nie mogę się ich w tym roku doczekać. Lubię klimat świąt, to ciepełko lampek, świec, zapach piernika, cynamonu, pomarańczy... aaah o tak :) zapach pomarańczy, nic tak nie kojarzy mi się ze świętami jak pomarańcze... w końcu w czasach dzieciństwa mego były tylko od święta. I mimo że dziś można je kupić zawsze i wszędzie, to nigdy nie smakują tak jak w święta. Jakiś czas temu pisałam o pewnym wspomnieniu z dzieciństwa, mianowicie o filmie"The Christmas Toy"
…. pamiętam z jakim zachwytem patrzyłam na lalkę mieszkającą w cudnym domku z szafą pełną ubrań, która cięgle się przebierała. Pamiętam, że u nas takich lalek nie było i sama próbowałam ją sobie zrobić...    z plasteliny :) Dziś moje dziecko lalek ma całą armię, ubrań do nich tysiące, domek (może nie tak cudny jak tamten, bo mimo dzisiejszego dobrobytu takich domków nie widziałam) i w ogóle prawie wszystko co chce. I taki tylko żal lekki mnie ogarnia, bo co właściwie nasze dzieci ze świąt w dzieciństwie będą pamiętać? Niczym się już one nie różnią od innych większych domowych uroczystości. A z drugiej jednak strony, zdaję sobie sprawę że często my dorośli tęsknimy za przeszłością, jaka by ona nie była. No bo w sumie dlaczego myślimy z sentymentem o czasach kiedy niczego nie było? Stanie w kolejkach naszych rodziców wcale nie było fajne, to że nie mieliśmy fajnych zabawek też nie (chyba że ktoś miał rodzinę za granicą) czy że pomarańcze były tylko na święta. Oczywiście, słyszałam już opinię, że „owszem niczego nie było, ale była rodzina, rozmawiało się, spędzało czas razem”... czy aby na pewno? To jednak były inne czasy, wtedy się z dziećmi nie rozmawiało „dzieci i ryby głosy nie mają”, rodzice siedzieli w „dużym pokoju”, a dzieci u siebie. Wcale tak fajnie nie było... no ale, to nasza przeszłość, mimo wszystko jakiś sentyment jest. Tak czy inaczej, zapach pomarańczy z dzieciństwa pozostaje do dziś :)
Wygląda na to, że będzie to post gigant bo jakoś tak mnie natchnęło... a że natchnienie mam rzadko i to do wszystkiego, to już nauczyłam się wykorzystywać je maksymalnie. Zacznijmy więc od gorącej czekolady, według przepisu thepolkadotproject (przepis tutaj) przepis zastosowany i wielokrotnie wykorzystywany) bo chłód się wzmaga. Dobrze mieć też w pobliżu jakieś przyjemne oświetlenie i miły kocyk ;) 

Mój Połówek mówi, że robię z domu (w tej chwili z kuchni) chatkę Baby Jagi :D, ale i jemu się udzielił mój zachwyt nad sielskością, domowością... w tej chwili w kuchni spędza najwięcej czasu ;) A skąd ta chatka? A no dlatego, że wiszą tam suszone zioła (teraz to już raczej dekoracyjnie przysłaniają ścianę która czeka na okap) a w tymże okresie przedświątecznym również suszone jabłka i pomarańcze. Ahhh jakiż cudowny zapach roznosił się w domu podczas suszenia jabłek… z cynamonem i goździkami oczywiście :) 






Uwielbiam klimat świąt, co więcej, w tym roku mam wrażenie, że jakoś późno się wszyscy do nich zabierają. W sklepach dopiero teraz pełna gama towarów świątecznych się pojawiła i nieco zaszalałam, a co! Mimo że miałam w planach zrobić własny wianek, z planów nic na razie nie wyszło, więc jest kupiony. Jest wianek,



gwiazdy w oknach (choć to dopiero początek), 




świeczniki...








Wiem, że już „Kevin sam w domu” był :) nie oglądałam, bo i nigdy nie oglądam (no może czasem) ale generalnie musi być. No i to chyba też jest jakiś taki sentyment właśnie. Zupełnie jak „Last Christmas”. 
Wiem, wszyscy to wiemy że piosenka nie jest radosną opowiastką o świętach, ale nasze media tak ją nam wbiły w głowę, że taką się stała. Taki trochę zwiastun nadchodzących świąt, od kilku lat puszczana w radio. Wkurzała mnie, nie ukrywam, jak i ten Kevin, przez wiele lat. A teraz po prostu musi być, cóż, starzejemy się, sentymentalni się robimy ;) To samo zresztą dotyczy tej reklamy :D
Wiem, wiem jakieś amerykanizmy sieję, jakbyśmy własnych tradycji nie mieli (chociaż w tym przypadku to chyba jednak nie mamy). Na swoje usprawiedliwienie dodam tylko, że moja babcia przez cały okres naszej szarej PRL-owskiej bylejakości mieszkała w USA, stąd też może takie moje zauroczenie i ten po wielokroć powtarzany już sentymentalizm :)
Pozostając w klimacie świąt umieszczam fotki z netu, obrazujące to co mnie kręci i to jak kiedyś będzie wyglądał mój dom i jego otoczenie, a ja póki co pójdę sobie chyba obejrzeć Kevina ;) 







Pozdrawiam przed świątecznie :)

3 komentarze:

  1. Pomarańcze i jabłka wyglądają rewelacyjnie! Czuć już świąteczny klimat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się podoba, choć ciągle mi mało
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Święta to oczywiście że Kevin, Last Christmas i reklama Coca Coli ;) Taka świecka tradycja :D Jabłuszka muszą pachnieć bosko. Też się chyba dzisiaj wezmę za takowe jak czas pozwoli.

    OdpowiedzUsuń