W moich stronach póki co możemy cieszyć się piękną, ciepłą jesienią- temperatura nieraz sięga 20 stopni, więc... :)
Jako że nasze mieszkanie jest mocno nasłonecznione (okna pokoju szumnie zwanego salonem wychodzą na południowy- zachód), mam słońce w pokoju przez cały dzień i ostatnimi czasy całymi dniami otwarte okno.
No ale wygląda na to, że do dziś. Odkąd sięgam pamięcią
zawsze dopadało mnie jakieś choróbsko na zmianę pogody, najgorsze przy przejściu z zimy na wiosnę... wszyscy wokół ściągają grube swetry, szaliki, a ja w pierwszych cudnych promieniach wiosennego słońca choruję :( I jak widać prognoza mojego organizmu znowu się sprawdza, bowiem wczoraj leżałam z gorączką 38 stopniową, a dziś rano ze zdziwieniem odkryliśmy, że zaczął się sezon grzewczy :D no i słońce też do nas nie zagląda :|
No cóż, taka kolej rzeczy.
 |
a takie coś zmajstrowałam po powrocie z lasu |
 |
z którego przyniosłam również takie cuda |
 |
które częściowo zostały poddane obróbce termicznej... |
 |
by razem z innymi skarbami natury znaleźć się w słoikach |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz